Kiedy ostatnio robiłam zakupy na pobliskim targu, sprzedawczyni uświadomiła mi, jak wiele w naszym domu pochłania się ziemniaków :)
Jak to?
Ano tak, że kiedy to pakowała mi do torby fasolkę, ja krzyczałam, że za dużo, kiedy pakowała mi do torby grzyby, ja krzyczałam, że wolę mniej, tłumacząc jej, że w domu są jedynie dwie osoby.
Na co moja ulubiona pani sprzedawczyni uśmiała się ze mnie strasznie mówiąc, że wszystkich warzyw kupuję po trochu, ale ziemniaków to całą wielką siatę.
I się zastanowiłam, ile to tych ziemniaków w domu jemy, no i okazało się, że jak na Polaków przystało-całkiem sporo.
W końcu dla nas ziemniaki, to jak ryż dla Chińczyka :)
Pieczone ziemniaki z sosem jogurtowym
750 g ziemniaków
2 łyżki oliwy z oliwek
sól, pieprz
sos:
1 ugotowane na twardo jajko
1 korniszon
pęczek szczypiorku
sól, pieprz
150 g jogurtu naturalnego
1 łyżeczka musztardy
1 łyżeczka soku z cytryny
[Listonic]
Ziemniaki dobrze szorujemy pod wodą. Nie obieramy ze skórki. Kroimy na ósemki. Piekarnik nagrzewamy do 200°C. Blachę smarujemy tłuszczem, układamy na niej pokrojone ziemniaki, posypujemy solą i pieprzem, skrapiamy oliwą z oliwek. Pieczemy ok. 20 minut.
Szczypiorek i ogórka siekamy. Jajko rozdrabniamy widelcem. Jogurt mieszamy z jajkiem, ogórkiem, szczypiorkiem, musztardą i sokiem z cytryny. Doprawiamy solą i pieprzem.
Podajemy z upieczonymi ziemniakami.
To ja jestem chyba niezbyt typową Polką bo ziemniaki mogę jeść raz w tygodniu. Chociaż przyznam, że takie jak na zdięciu to akurat bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńTo ja chyba powinnam się urodzić gdzieś na południu Europy, bo nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam ziemniaki... :) Na takie pieczone może bym się skusiła, bo wyglądają fajnie
OdpowiedzUsuńJa mam dwóch ziemniaczanych głodków w domu. Obiad bez ziemniaka to nie obia. A te pyszne wygladaja
OdpowiedzUsuńPychotka:)
OdpowiedzUsuńJa ziemniaków dużo nie jem, ale Twoja propozycja jest tak apetyczna, że od razu bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńAleż one wyglądają! Ja rzadko jem ziemniaki (pewnie przejadły mi się w czasach, gdy gotowała mama). Ale tym bardziej mi smakują, tak od czasu do czasu. I najlepiej jak najprościej. Ten przepis jest bardzo w moim typie, mniam!
OdpowiedzUsuńDla mojego ukochanego ziemniak to słowo wprost magiczne! Mogę mu podać najbardziej wyrafinowaną potrawę, ale w jego oczach nie będzie tego błysku, który pojawia się na widok pieczonego ziemniaka:)
OdpowiedzUsuńMnie zawsze fascynowali ludzie, którzy na talerzu obok kotleta kładą jednego małego ziemniaka.
OdpowiedzUsuńJa tam z ziemniakami wolę iść na całość ;)
mmm... uwielbiam takie ziemniaczki.
OdpowiedzUsuńoch, i nie rozumiem idei eliminowania ich z jadłospisu (przypadek mojej koleżanki na diecie) xd
Te Chińskie stragany z warzywami... to akurat zawsze u nich uwielbiałam :))
OdpowiedzUsuńMartynko, dobry pieczony ziemniaczek jest zawsze dobry :) Buziaki! :*
Dla mnie ziemniaki to zupełnie mogłyby nie istnieć :D Jakoś tak - jedyna forma w jakiej je lubię to pieczone - właśnie takie jak Twoje ;-) Tych faktycznie mogę pochłaniać nieprzyzwoicie dużo!
OdpowiedzUsuńziemniaki są super:-)))
OdpowiedzUsuńlubie takie pieczone ziemniaczki:) najchetniej zajadam je z sosem czosnkowym:)
OdpowiedzUsuńszczerze powiedziawszy normalnie za ziemniakami nie przepadam i mogłyby dla mnie nie istnieć.
OdpowiedzUsuńale.
młode ziemniaki to co innego. a do tego pieczone z oliwą, czosnkiem i ziołami...
tak. pieczone ziemniaki lubię :)
U nas w domu ziemniaków raczej je się mało. Może to kwestia tego, że najadłam się ich aż nadto w domu rodzinnym ;) może lenistwo (obieranie!), a może jeszcze coś innego. Ale takie pieczone, z przyprawami i jogurtowym sosem bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJa przez pewien czas wystrzegałam się ziemniaków jak ognia bo tuczą i takie tam, a teraz już mam to gdzieś i zaczynam odkrywać ich możliwości ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio jem coraz mniej ziemniaków,ale jednak to niezastąpione warzywo!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Nie wiem dlaczego, ale kiedy miałam ziemniaków pod dostatkiem, to wcale tak dużo ich nie jadłam :) teraz mi się tęskni, to chyba dlatego; o dziwo ziemniaki w zwyczajnej postaci, tzw. do kotleta nie goszczą na naszym stole
OdpowiedzUsuń