Muszę więc Was poinformować, bardzo niechętnie zresztą, że wpisów tutaj przez najbliższy czas nie znajdziecie. Zapraszam na mój drugi blog, gdzie będą wrażenia z podróży. A kiedy już wszystko się unormuje i przestaniemy mieszkać w hotelu wrócę tutaj z nowymi przepisami.
Przypominam, że nadal mam dla Was książkę. Zachęcam do wpisywania się tutaj. Specjalnie zabieram ją ze sobą do Chin! :)
a teraz zupka (na 4 osoby):
pęczek młodej marchewki
320 g młodych ziemniaków
2 łyżki masła
łyżeczka brązowego cukru
750 ml bulionu warzywnego
100 g creme fraiche
5 łyżek białego wina
śmietana
zielona cebulka
sól, pieprz
Marchewkę czyścimy i kroimy na kawałki. Ziemniaki kroimy w kostkę. W garnku, na maśle podsmażamy marchewkę i ziemniaki. Po chwili dolewamy bulion i gotujemy ok. 15 minut. Następnie całość miksujemy. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Creme fraiche mieszamy z winem i dodajemy do gotującej się na małym ogniu zupy.
Po przelaniu na talerze dekorujemy kleksem ze śmietany i posypujemy posiekaną zieloną cebulką.
Pozdrawiam Was cieplutko!
Do zobaczenia!
zupa ma prześliczny kolor. fantastyczny. i smakuje pewnie równie cudownie.
OdpowiedzUsuńchętnie będę podglądac podróżnicze wrażenia..
Młoda marcheweczka ma właśnie taki kolor!!!!
OdpowiedzUsuńWypróbuję przepis!!
Pozdrawiam
prześliczny ten krem! musi pysznie smakować :)
OdpowiedzUsuńrewelacyjne zdjecia!:)
OdpowiedzUsuńchyba bym sie zalamala jedzac posilki w knajpach/restauracjach przez 2 miesiace- wiec zycze Wam powodzenia i wytrwalosci, no i w miare zdrowej zywnosci!;)
karolcia
Emmo! Cudowne zdjęcia i zupa - jutro taką gotuję! Taka wersja marchewkowej musi być pyszna!
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że będę tęsknić za Twoimi kulinarnymi wpisami - dwa miesiące to dłuuuugo!
Pozdrawiam i życzę, by wszystko poszło zgodnie z Twoimi planami!
Anno-Mario, dziękuję! wrócę z nowymi siłami! :)
OdpowiedzUsuńpróbujcie zupki i piszcie, jak smakowało!
karolcia, dzięki - mam dość!
Arrivo al tuo blog da quello di Olciaky, è molto ben fatto ,complimenti ciao
OdpowiedzUsuńzajrzałam... oniemiałam... i zgłodniałam!... czytam na razie na wyrywki, a w brzuchu burczy :-))
OdpowiedzUsuńnie potrafię tak cudnie gotować... ale będę tu stałym gościem i mam chęci się podszkolić!
pięknie opowiadasz o tym co Ci sprawia radość, pięknie fotografujesz! :)
utulam cieplutko i trzymam kciuki za Waszą Podróż... niechaj wszystko się Wam powiedzie
Ooo jaki pyszny!:)_)
OdpowiedzUsuńPiękny ten krem !!!! A zdjęcia ? Obłędne !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za tyle ciepłych słów! Ściskam!
OdpowiedzUsuńfajny kolorek:) bardzo:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tu jest absolutnie cu-do-wnie:) tylko zalegający na monitorze kurz powstrzymuje mnie od oblizywania Twoich zdjęć..:)
OdpowiedzUsuńKiedy juz nawiazesz kontakt ze swiatem zewnetrznym (mam nadzieje, ze cenzura zostanie zniesiona w Chrl) haha zapraszam Cie do zabawy w dziesiatke. Szczegoly na http://eatafterreading.blogspot.com/2010/09/dziesiec.html
OdpowiedzUsuńwow...yellow river,fantastycznie prezentuje sie na talerzu:)
OdpowiedzUsuń